Słowo na Triduum Paschalne 2020 r.


Słowo na Triduum Paschalne 2020 r.

„…Ja otrzymałem od Pana to, co Wam przekazuję, że Pan Jezus tej nocy, kiedy został wydany, wziął chleb i dzięki uczyniwszy połamał i rzekł: To jest Ciało Moje za Was wydane. Czyńcie to na moją pamiątkę…”. /1Kor 11, 23n./

Wielki Czwartek – 2020 roku

Wyjątkowy dzień, wyjątkowy wieczór, wyjątkowy tegoroczny Wielki Czwartek… Zazwyczaj licznie zgromadzeni w swoim kościele parafialnym, składaliśmy dziękczynienie za dar Kapłaństwa i Eucharystii. Uroczyste celebry, wszyscy księża przy ołtarzu, w gronie lektorów i ministrantów, bogate liturgie, piękne śpiewy, dymiące kadzielnice… Dziś liturgia niemal w pustym kościele… Tak Bóg chciał. Z pokorą przyjmujemy Jego wolę.

Dziś nasze domy, nasze mieszkania stają się Wieczernikiem. On – jak uczniom – każe nam przygotować i przeżyć wieczerzę, pożegnalną wieczerzę. Bo jutro złoży ofiarę na krzyżu ze swojego Ciała za wszystkich ludzi. Dziś świadomy tego, co ma nastąpić, pragnie nie tylko pożegnać się z najbliższymi, ale pragnie w inny sposób pozostać aż do skończenia świata. Przenieśmy się myślami do tamtych wydarzeń – 2 tys. lat temu, jakie miały miejsce w Wieczerniku, „w dzień przed męką”. Pomagają nam w tym teksty biblijne /1 Kor 11, 23 n.; J 13. 1-15/. O tamtych wydarzeniach przypomina nam kapłan, podczas każdej Mszy św. sprawowanej w różnych zakątkach świata, w bogatych, pięknych, zabytkowych świątyniach, i w tej sprawowanej na zwykłym stole czy kamieniu, w skromnych i ubogich warunkach. Najpierw „wziął chleb w swoje święte i czcigodne ręce, dzięki składając, błogosławił i rozdawał swoim uczniom mówiąc: bierzcie i jedźcie, to jest Ciało Moje”. Następnie wziął kielich z winem i ponownie błogosławił, podał swoim uczniom mówiąc: „bierzcie i pijcie, to jest kielich Krwi Mojej, która za Was będzie wydana. To czyńcie na moja pamiątkę”.

Od początku chrześcijaństwa kamienie i skały na których składane były ofiary Bogu symbolizowały ołtarz. Po śmierci i Zmartwychwstaniu Chrystusa ołtarz stał się szczególnym znakiem zbawczych wydarzeń. Zbudowany z kamienia przypomina, że Chrystus jest Kamieniem Węgielnym, Skałą, na którym zbudowana jest Boża Budowla czyli Kościół. Kamienny ołtarz ustawiony często na podwyższeniu przypomina skałę Golgoty, na której stanął Chrystusowy Krzyż. Tradycja chrześcijańska każe nam doszukiwać się w ołtarzu symbolu stołu, przy którym Pan Jezus ustanawiał Eucharystię; symbolu krzyża, na którym dokonało się zbawienie świata; miejsca zaślubin Chrystusa z Kościołem. Dlatego na początku każdej Mszy św. kapłan oddaje cześć ołtarzowi przez głęboki skłon; przez ucałowanie, a w uroczystych celebrach przez okadzenie i obejście wokół ołtarza. Dzisiaj po wieczornej liturgii zdejmuje się z ołtarza obrus – po co? Po to, by to obnażenie, odkrycie ołtarza pomogło nam dojrzeć bogactwo i majestat tego miejsca – ołtarza.

Oto – siostry i bracia – „nadeszła godzina” upamiętnienia tamtych wydarzeń. „Nadeszła godzina” sprawowania dzisiaj przez nas – niegodnych sług Pana, tych świętych tajemnic.

W pamiętniku matki znalezionym przez jej syna można było przeczytać ciekawe wspomnienia z jej dzieciństwa. Były i takie, które odnosiły się do spraw wiary, m.in. odnoszące się do tego, jak w jej domu rodzinnym przeżywano Wielki Tydzień. Znajdują się też słowa dotyczące Wielkiego Czwartku. Czytamy: „uczestniczenie we Mszy św. Wieczerzy Pańskiej było najważniejszym punktem programu dnia. Tuż przed wejściem do świątyni ojciec rodziny kierował następujące słowa do swoich dzieci: „Pamiętajcie moje drogie dzieci, niech wasze uszy będą szeroko otwarte”. Dlaczego to mówił? Dlatego, że podczas liturgii w Wielki Czwartek ma miejsce wszystko to, co sam Pan Jezus dokonał w dzień przed swoją śmiercią na krzyżu.

Św. Augustyn powiedział kiedyś: „Mimo, że Bóg jest wszechmogący, nie mógł dać nam nic więcej; mimo że jest samą mądrością, nie umiał nam dać nic więcej i mimo, że ma niezmierzone bogactwa – nie miał co więcej dać, dając siebie we Mszy świętej”.

Tak nas – słabych i grzesznych ludzi umiłował, że został z nami w kawałku chleba, by być naszym pokarmem na drodze od wieczności. Nie obawiał się, że będzie znieważany, zapomniany, niegodnie przyjmowany. On tak nas ukochał, że skazał się na milczenie w tabernakulum, aby nieustannie nas słuchać, słuchać i słuchać. Słuchać naszych żalów i smutków, naszych próśb, tego co boli i trapi, co cieszy i raduje. To nie my robimy łaskę Panu Bogu, że uczestniczymy we Mszy św. – a niektórzy tak myślą. Przyszedłem do kościoła, poświęciłem Mu swój czas, wysłuchałem Mszy św. – czego On jeszcze ode mnie chce? On pragnie od nas otwarcia się na Jego słowo, On pragnie osobowego zjednoczenia, tak naprawdę uwierzenia, że jest z nami, w nas, w naszym życiu rodzinnym, osobowym, narodowym. „Ja jestem z Wami, aż do skończenia świata” – czy ja wierzę naprawdę w te słowa? Ludzkie serca są tak mało wdzięczne, „zimne jak lód”, obojętne na Jego dobroć i miłość. Stąd tyle zła na świecie, tyle rozczarowań, ludzkich dramatów. Przyjdzie – a może przyszedł właśnie czas, kiedy Bóg upomni /upomina się/ o swoje. Kiedyś Wyspiański zauważył; „Nie pomogą świata znachorzy, gdy serca ludzkie boleją rozpaczą. Nie pomogą – serc ludzkich nie przeinaczą”.

Wielki Czwartek – obok pamiątki ustanowienia Eucharystii, jest też dniem ustanowienia sakramentu kapłaństwa. Jest to bardzo ważny dzień dla nas – kapłanów. Niezależnie od tego, ile mamy lat kapłaństwa – 50, 30, 10 czy 5 – uświadamia nam nasze wybranie, nasze święcenia, nasze posłanie. To do każdego z nas kiedyś powiedział: „to czyńcie na Moją pamiątkę”.

Święty Jan Paweł II przeżywając swój jubileusz 50-lecia kapłaństwa nazwał kapłaństwo darem i tajemnicą. Te słowa kryją w sobie Boże wybranie i wielkie, święte sprawy.

Ks. Jan Twardowski w jednym ze swoich tomików napisał:

„Byłem kiedyś na prymicji, czyli pierwszej Mszy świętej, odprawianej przez młodego księdza, i pomyślałem sobie, jak trudno być księdzem.

Jak ksiądz ma połataną sutannę, mówią: - Jaki nieporządny!

Jak ma piękną i nową, zastanawiają się: - Za co on ja kupił?

Jak ksiądz przystojny, mówią: - Zmarnuje się chłopaczysko!

Jak jest brzydki: - Co?! To już takie łamagi święcą na księży?!

Jak mówi długie kazania, mówią: - Zamęczy nas!

Jak mówi krótkie: - Nieprzygotowany!

Jak jest młody, mówią: - Za młody! Nie ma doświadczenia! …

Jak jest stary: - No tak, święty, bo stary!...

Trudno być księdzem, dlatego ksiądz odwraca się czasem do ludzi plecami, żeby nie widzieli jak płacze, kiedy podnosi Pana Jezusa w swoich rękach”.

Nie zapominajcie – siostry i bracia w modlitwie swojej o kapłanach – pochodzących z naszej parafii, posługujących w parafii; o tych, którzy stanęli na drogach naszego życia, którzy przez chrzest włączyli nas do Kościoła, którzy przygotowywali i udzielali nam I spowiedzi i Komunii św.; sakramentu bierzmowania, małżeństwa; którzy w imieniu Chrystusa odpuszczają nam grzechy i karmią Chlebem Życia. Wspierajmy modlitwą siostry zakonne i osoby życia konsekrowanego, by byli świadkami obecności Boga w świecie. Błagajmy także o nowe powołania kapłańskie i zakonne, szczególnie z naszej parafii.

Modlitwa św. Jana Pawła II:

„Boże, Uświęcicielu i Stróżu Twojego Kościoła, wzbudź w nim przez Ducha Twojego godnych i wiernych szafarzy świętych tajemnic, aby za ich posługiwaniem i przykładem, przy Twojej pomocy, lud chrześcijański kierował się na drogę zbawienia… Wskaż tych, których wybrałeś do Twojej służby”. Amen.

W I E L K I P I Ą T E K

Wyjątkowy, jedyny, niepowtarzalny dzień w całym roku kalendarzowym i kościelnym. Dla chrześcijanina, katolika tym bardziej wyjątkowy. Dzień rozpamiętywania męki, cierpienia i śmierci Pana Jezusa. Dzień pełen refleksji, zadumy, wdzięczności za okazaną miłość i miłosierdzie Zbawiciela, wobec ludzkości i świata. W tym roku przeżywany w podwójnym niejako smutku, z powodu epidemii, zbierającej swoje żniwo w Polsce i na świecie; oraz niemożności uczestniczenia w nabożeństwie wielkopiątkowym i adoracji krzyża w naszej świątyni. Zaiste wyjątkowy Wielki Piątek…

Wielki Piątek to jedyny dzień w roku, w którym nie sprawuje się Mszy św. Myślami jesteśmy na Golgocie a oczy wpatrzone są w Krzyż Jezusa. 2 tys. lat temu, na krzyżu, On – Najwyższy Kapłan – składał ofiarę przebłagalną za grzechy wszystkich ludzi, także za moje. Pomyśl przez chwilę o tym, jeśli jesteś człowiekiem wierzącym...; popatrz na krzyż w swoim domu… „Oto drzewo krzyża, na którym zawisło Zbawienie świata”; pomyśl o tym, teraz, dziś, jeśli kochasz Jezusa…

Rzeczywistość krzyża i tajemnica, jaką on w sobie kryje, potrafi zmienić nasze ludzkie spojrzenie na wszystko, co nas otacza: na świat, na Boga, na człowieka. Jezus kiedyś powiedział: „Jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak trzeba, by wywyższono Syna Człowieczego”. To zdanie nawiązywało do wydarzenia, jakie miało miejsce w historii Narodu Wybranego. Za swoją niewierność Bogu, Izraelici zostali ukarani. Bóg doświadczył ich plaga jadowitych węży. Wielu umarło na skutek ukąszenia. Gdy wołali do Boga i prosili Go na kolanach, polecił, aby uczynili miedzianego węża i z wiarą spojrzeli na niego. Każdy, kto tak postąpi – tzn. spojrzy na węża – zostanie przy życiu. Trzeba zauważyć ważny szczegół, że Bóg nie polecił uczynić miedzianego innego stworzenia np. miedzianego psa, kota, konia, ale właśnie węża. Bo to dla nich była próba wiary. Wcześniej przecież ginęli od węża, a zatem nie łatwo było im spojrzeć na miedzianego węża z wiarą i przekonaniem, że on ich ocali. Bóg chciał w ten sposób sprawdzić ich zaufanie; ich posłuszeństwo.

Dla nas takim ratunkiem i zaufaniem jest tajemnica krzyża. „Kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie swój krzyż i nich Mnie naśladuje”. Naszym ratunkiem nie może być ucieczka od świata, od cierpień, od problemów, od grążącego niebezpieczeństwa wirusa w taki czy inny sposób. Chodzi o spojrzenie prawdzie w oczy; o skonfrontowanie się z rzeczywistością, ale nie licząc na swoje siły i przebiegłość, lecz złożenie ufności w Bogu i Jego słowie. Tajemnica krzyża potrafi zmienić spojrzenie na świat. Ucieczka nic nie da; trzeba z pokorą uczynić tak jak Izraelici – całkowicie zaufać Bogu i powierzyć się Jego planom i zamiarom.

Ostatnie tygodnie to czas ogólnoświatowej i narodowej kwarantanny domowej. Wielu z nas pozostaje w swoich domach, nie może uczestniczyć w niedzielnej Mszy św. w kościele, uklęknąć przy konfesjonale… Wiele czynników składa się na to, że doświadczamy swoistego „bólu duszy” z powodu fizycznego pozbawienia udziału w liturgicznych nabożeństwach wielkopostnych. Zapewne w jakimś sensie ukojenie dusz niosą transmisje radiowe i telewizyjne, a nasze domy i mieszkania stają się swoistymi świątyniami. Wierzymy, że On jest pośród nas, bo sam o tym mówi: „Gdzie dwóch albo trzech gromadzi się w imię Moje, tak jestem pośród nich”.

Rzeczywistość, której doświadcza świat i nasza Ojczyzna, może stanowić okazję, by porozmyślać nad życiem, by wreszcie się zatrzymać i niejako z przymusu odłożyć na bok nasze ludzkie plany, wszystko to, za czym tak usilnie goniliśmy i gonimy /?/. Zweryfikować je z planami Boga, spróbować zrozumieć, co tak naprawdę w życiu jest warte. Czasem potrzeba „stanu wyjątkowego”, aby się obudzić, przetrzeć oczy i docenić to, co straciliśmy.

Do tej pory było dla nas oczywiste, że jesteśmy wolni, że bez ograniczeń możemy się poruszać, przemieszczać; że niemal wszystko znajduje się w zasięgu naszych rąk i możliwości. Wszystko to także, niemal w jednej chwili zostało zachwiane, zburzone. Dla starszych osób obecna sytuacja wywołuje bolesne odniesienia i wspomnienia wojny, stanu wojennego; dla młodszych jest nową rzeczywistością, obrazem tego, o czym słyszeli w dzieciństwie od swoich rodziców, dziadków czy nauczycieli. Doświadczeniem swoistej bezradności.

Pozostając w swoim domu, w godzinie konania i śmierci Jezusa – Zbawiciela świata i człowieka, weź do ręki Święty Krzyż – ten, który wisi na ścianie w Twoim domu, mieszkania. Popatrz na Chrystusa opuszczonego niemal przez wszystkich. Z wiarą i miłością przytul go do serca, ucałuj… Tylko w nim jest nasza nadzieja i nasze zwycięstwo…

”Ojcze Przedwieczny … miej Miłosierdzie dla nas i całego świata”.

Wigilia Paschalna 2020

Tak oto przeszliśmy ze śmierci do życia, z ciemności do światła, które nie zna zachodu, ze smutku do radości, której świat dać nie może. Oto są święta życia, miłości i wiary, których źródłem niewyczerpalnym jest triumf Chrystusa nad śmiercią. Rozpoczynaliśmy tę liturgię w ciemności rozświetlonej blaskiem płonącej świecy. Jeszcze wcześniej cały dzień adorowaliśmy Chrystusa w grobie w naszych domach. Zatrzymaliśmy się niejako na cały dzień przy ostatniej stacji Drogi Krzyżowej. Umęczone Ciało Pana Jezusa złożono do grobu, jak ziarno pszenicy, które musi obumrzeć, by przynieść plon stokrotny.

Światłość ludzi

Jezus, który umarł na krzyżu, został złożony w grobie. Modlitewna wigilia, wypełniona tajemniczą i przejmującą ciszą, przygotowywała nas do Wigilii Paschalnej, matki wszystkich wigilii. Tak nielicznie zgromadziliśmy się wokół okazałego paschału, symbolu Zmartwychwstałego Chrystusa, Pana czasu i dziejów. Od tego paschału zostały zapalone nasze świece, których blask wypełnił cały kościół. Przypominają się słowa z Prologu Ewangelii św. Jana: "W Nim było życie, a życie było światłością ludzi, a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła" (J 1,4–5).

Czy Bóg się spóźnia?

Kiedyś ktoś zadał takie pytanie: „Czy to prawda, że Pan Bóg, gdy spóźnia się o pięć minut, to i tak jest o czasie?”. Można powiedzieć, że dziwne to pytanie, ale gdyby głębiej się zastanowić, to ma ono sens. Zwłaszcza, że należałoby je odczytywać w kluczu Krzyża. Zawsze, gdy człowiek cierpi, gdy spotyka nas nieoczekiwany i zaskakujący krzyż (czyli wydarzenie, które krzyżuje nasze plany i oczekiwania – jak np. obecna sytuacja związana z epidemią), wraca pytanie: „Boże gdzie jesteś? Dlaczego się spóźniasz z odpowiedzią na moją modlitwę?”.
Zapewne te same pytania pojawiały się w świadomości Apostołów, gdy uczestniczyli w pojmaniu, uwięzieniu i męce Chrystusa. Dlaczego Bóg się opóźnia? Dlaczego Chrystus – Syn Boga Żywego – jest tak przeraźliwie bezbronny? Pan Jezus zna te pytania, bo sam doświadczył w swym człowieczeństwie samotności cierpienia i umierania. Posłużył się w modlitwie zanoszonej na Krzyżu słowami Psalmu: "Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił? Daleko od mego Wybawcy słowa mego jęku. Boże mój, wołam przez dzień, a nie odpowiadasz, wołam i nocą, a nie zaznaję pokoju. (…) A oni się wpatrują, sycą mym widokiem; moje szaty dzielą między siebie i los rzucają o moją suknię. Ty zaś, o Panie, nie stój z daleka; Pomocy moja, spiesz mi na ratunek!" (Ps 22,2–3.18–20).

My wierzymy w Boga żywego i prawdziwego

Nasz Bóg się nie spóźnia, nasz Bóg nie zapomina, nasz Bóg JEST cały tu i teraz ze swą miłością. My wierzymy w Boga żywego i prawdziwego, a jednak w chwilach doświadczeń, przeciwności i cierpień kuszeni jesteśmy fałszywym obrazem Boga, który jest zamyślony, zajęty lub śpi, skoro nie odpowiada na nasze oczekiwania. Sądząc po ludzku, Bóg spóźnił się w Wielki Piątek z interwencją. Nie zesłał z nieba ognia siarki na oprawców, jak niegdyś na Sodomę i Gomorę. A jednak w niedzielny poranek okazało się, że to my nie nadążamy za myślą Boga, że to my nie rozumiemy czasu miłosierdzia.

Gdy w świetle poranka Zmartwychwstania patrzymy na bolesne mroki naszego życia, rozumiemy wtedy paradoks stwierdzenia, że „gdy Bóg spóźnia się o pięć minut, to i tak jest o czasie”. Czas również został odkupiony, przez wcielenie, mękę, śmierć i Zmartwychwstanie. Ciężar wiary, ciężar Krzyża, cierpienia i śmierci znajduje swój epilog w nadziei Zmartwychwstania. Bo wszystko jest po coś. I nic nie dzieje się z czystego przypadku. Oto są święta życia, oto święta odnalezionego sensu, oto święta wyzwolenia z lęku. Radujmy się, bo Pan rzeczywiście zmartwychwstał. Alleluja.